Pomysł na takiego kalafiora znalazłam w telewizyjnym
programie „Łatwe przepisy na wielki apetyt” prowadzonym przez Lucindę Scala
Quinn (nawiasem mówiąc to jeden z moich ulubionych programów kulinarnych i
niejednokrotnie czerpię z niego inspirację). Danie przygotowałam w dwojaki
sposób. Bez dodatków – gdyż nie każdy przepada za kaparami i rodzynkami, oraz z
dodatkami – tak jak zostało to przedstawione w programie. Obie wersje wypadły
rzeczywiście nieźle. Danie polecam wszystkim wielbicielom tego warzywa, gdyż
smak jest naprawdę rewelacyjny.
Składniki:
Wersja uszlachetniona:
- Pieczony kalafior
- 1 ząbek czosnku
- 2 łyżki kaparów
- 3 łyżki rodzynek
- Świeża pietruszka
Kalafior kroimy drobno i rozkładamy na blasze do pieczenia.
Blachę możemy uprzednio wyłożyć papierem do pieczenia. Całość solimy, pieprzymy
i skrapiamy oliwą. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni na 30-40
min. Tak przygotowanego kalafiora możemy już podawać do stołu. Dla tych, którzy
poszukują wyszukanych smaków polecam wersję uszlachetnioną:).
Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oliwy. Czosnek
szatkujemy i przekładamy na patelnię – smażymy uważając, żeby się nie
przypalił. Kapary dokładnie płuczemy, odcedzamy i dodajemy do czosnku.
Następnie na patelnie wrzucamy rodzynki. Smażymy tak długo aż rodzynki zmiękną.
Całość przekładamy do upieczonego wcześniej kalafiora. Osobno szatkujemy świeżą
natkę pietruszki i również dodajemy do kalafiora. Całość mieszamy i podajemy.
Smacznego!